Sąd Okręgowy we Wrocławiu zdecydował, że 54-letni Zbigniew S. chory na gruźlicę, który nie chce się leczyć, chociaż zobowiązał go do tego sanepid, a potem sąd, pójdzie do więzienia. Za narażenie życia innych został skazany na 10 miesięcy więzienia.
Fot. TryJimmy / Pixabay
2 lata temu matka mężczyzny zawiadomiła śledczych, że jej syn nie chce się leczyć. W ciągu kilku miesięcy od diagnozy w szpitalu był trzykrotnie (w tym raz przywiozła go karetka w asyście policji na polecenie sanepidu), ale za każdym razem wychodził na własne życzenie, wbrew zaleceniom lekarzy.
Biegli uznali, że S. jest poczytalny, choć uzależniony od alkoholu. Z ich opinii wynikało, że odmawiając podjęcia leczenia, miał ograniczoną zdolność oceny swoich czynów. W trakcie procesu przed Sądem Rejonowym w Środzie Śląskiej S. narzekał, że podczas hospitalizacji musiał przyjmować 48 tabletek dziennie. - Wysiadały mi przez to nogi - miał stwierdzić. W marcu 2014 r. za narażenie życia innych został skazany na 10 miesięcy więzienia. Sąd karę zawiesił na 3 lata i zobowiązał S. do podjęcia leczenia.
We wrześniu br. sąd odwiesił Zbigniewowi S. karę, bo mężczyzna leczenia nie podjął. - Mężczyzna w dalszym ciągu naraża najbliższe otoczenie - mówił sąd. I postanowił o umieszczeniu mężczyzny w więzieniu, w którym znajduje się oddział szpitalny przeznaczony do leczenia gruźlicy.
Od wyroku odwołał się obrońca mężczyzny. Przekonywał, że S. nie miał świadomości, jak groźna jest jego choroba. "Nie miał także dostatecznej wiedzy, jakie kroki podjąć, by rozpocząć leczenie" - napisał adwokat w apelacji. Dodał, że mężczyzna sam się leczył "w warunkach domowych" i nie wiedział, że takie leczenie "nie spełnia kryteriów leczenia przeciwgruźlicznego".
W środę Sąd Okręgowy we Wrocławiu oddalił zażalenie na zarządzenie wykonania kary pozbawienia wolności. Postanowienie sądu ma natychmiastową wykonalność. Oznacza to, że S. na 10 miesięcy trafi do więzienia. Nie przysługuje mu już odwołanie, a jedynie wniosek o odroczenie wykonania kary.
